„Tam więc przygotowali mu wieczerzę, a Marta posługiwała, Łazarz zaś był jednym z tych, którzy z nim siedzieli przy stole.”
J 12,2

I co w tym fragmencie szczególnego? Siedzą sobie przy stole i jedzą. Wśród nich Łazarz … No właśnie Łazarz siedzi z nimi przy stole jakby nigdy nic. Taka zwykła codzienność. A przecież …Macie Biblię pod ręką? Przewróćcie o jedną stronę wstecz. Przeczytacie tam, że Łazarz umarł. Siostry siedzą przy stole swojego życia zapłakane, a ciało ich brata spoczywa w grobie. Ten obraz rodziny i przyjaciół siedzących przy stole jakby nigdy nic, robi na nas wrażenie dopiero, gdy wcześniej zobaczymy ten przejmujący widok rodzinnego dramatu, który rozegrał się kilka dni wcześniej. Po śmierci Łazarza siedząca przy stole w komplecie rodzina w domu Marii i Marty już zawsze powinna wywoływać podziw i wdzięczność. Normalność w domu w Betanii została utracona, a później przywrócona, dzięki czemu „normalność” będzie zauważana i ceniona.
Domyślacie się pewnie, co mam na myśli. Ostatnio w naszym domu jedliśmy wspólnie kolację. Tak po prostu, tak zwyczajnie. To jest jednak dla nas nowość, ponieważ dotychczas rzadko nam się zdarzały takie posiłki. Zwykle brak na to czasu, każdy wieczorem coś jeszcze ma do zrobienia albo w ogóle ktoś wraca późno. O ironio, dopiero koronawirus musiał nas „sprowadzić do grobu”, abyśmy częściej zasiadali jako rodzina przy stole! Widzę, że coraz więcej osób zamieszcza zdjęcia ze swojej „utraconej codzienności”, a wspomnienia te rodzą tęskne westchnienia. A co na tych zdjęciach? Rodzinny grill, udział w masowej imprezie, spacer po zatłoczonej plaży, czyli taki nasz „Łazarz siedzący przy stole”. Nie wiemy, co jeszcze się wydarzy ile łez będzie kosztować ludzkość ta pandemia. Wierzymy, że przyjdzie dzień przywrócenia nam „starego życia”. Mam nadzieję, że ilekroć zasiądziemy z „naszym Łazarzem” do stołu, będziemy wdzięczni, mając w pamięci to, że został on wyprowadzony z grobu …

ks. Sławomir Sikora