Tekst rozważania w 8. Niedzielę po Trójcy Świętej, przygotowanego przez pastora Sławomira Sikorę na Tydzień Ewangelizacji w Parafii Ewangelicko-Augsburskiej Wang w Karpaczu.
Gdy na ten świat, spoglądam wielki Boże, coś stworzył go wszechmocnym Słowem Swym…
Oczy, które widzą dzieło Twych rąk, doceniają piękno Twojego stworzenia, są darem. Można patrzeć i nie widzieć, a przecież … Czy widok, który odsłania się przed nami, kiedy dochodzimy do Samotni nad Małym Stawem w Karkonoszach, nie jest zachwycający? Czy tafla wody u stóp góry, cisza i spokój tego miejsca nie wychodzą naprzeciw naszym tęsknotom? Kiedy uda nam się ujarzmić Królową Karkonoszy i wdrapać na Śnieżkę, kiedy jest dobra widoczność, pozwalająca nam popatrzeć na świat z innej niż nasza codzienna perspektywy, czy nie czujemy, że tchu w piersiach brakuje nam bardziej z zachwytu nad pięknem stworzenia, niż z powodu zmęczenia? Świat jest piękny… nawet jeśli powietrze za mało przejrzyste i omija nas szczęście dobrej widoczności. Chmury i mgły mogą nam przypominać, że nie wszystko jest przed nami odsłonięte, są tajemnice, wobec których powinniśmy stanąć z pokorą. To też jest piękne, świadczące o wielkości i wspaniałości Tego, który jest Panem wszystkiego. Zachwyt nad pięknem stworzenia to jednak przede wszystkim zachwyt nad drugim człowiekiem, zachwyt nad różnorodnością, wynikającą z faktu, że moja myśl „ludów policzyć nie może”. Panie, naucz mnie podziwiać Ciebie w drugim człowieku.
Gdy na ten świat spoglądam, wielki Boże,
Coś stworzył go wszechmocnym Słowem Swym,
Gdy myśl ma ludów policzyć nie może,
Które na świecie rozmnożyłeś tym,
Me serce w uwielbieniu śpiewa Ci:
Jak wielkiś Ty, jak wielkiś Ty!
Me serce w uwielbieniu śpiewa Ci:
Jak wielkiś Ty, jak wielkiś Ty!
Gdy wniosę wzrok ku gwiazdom co migocą, nad głową mą, jak iskier złotych rój…
Patrzeć w niebo i widzieć gwiazdy, to komfort przebywania gdzieś poza cywilizacją. Sztuczne światło metropolii zabiera przywilej oglądania gwiazd. A nawet gdyby było je widać, to ten złotych iskier rój podziwiać można jedynie w ciszy. Przejeżdżające nawet nocą samochody, hamujące przed stacją główną pociągi i inne nocne odgłosy miasta, również zakłócają widzenie nieba. Do braku możliwości podziwiania gwieździstego nieba, nie można się przyzwyczaić. Trzeba czasem uciec, wyjechać, gdzieś poza hałas cywilizacji, gdzieś poza sztuczne wielkomiejskie światła, a wtedy … Ach, aż zapiera dech! Jak Wielkiś, Panie, Stwórco Niepojętego! Wznoszę wzrok ku gwiazdom i wypełnia mnie tęsknota za spotkaniem z Tobą, mój Boże, za wiecznością, za tym, co jeszcze przede mną zakryte. Rodzi się we mnie pragnienie, aby zawsze patrzeć w górę. Nawet jeśli blask miasta nie pozwala zobaczyć gwiazd, to chcę znaleźć w sobie ciszę, która pozwoli mi doświadczyć Ciebie, Panie, który Jesteś zawsze, wszędzie i na wieki wieków blisko mnie.
Gdy wzniosę wzrok ku gwiazdom, co migocą
Nad głową mą jak iskier złotych rój,
Gdzie słońce w dzień, a blady księżyc nocą
Bieg po przestworzach odbywają swój.
Me serce w uwielbieniu śpiewa Ci:
Jak wielkiś Ty, jak wielkiś Ty! Me
serce w uwielbieniu śpiewa Ci:
Jak wielkiś Ty, jak wielkiś Ty!
Gdy w Słowie swym na mojej stajesz drodze, objawiasz mi swej świętej łaski cud…
Twoje Słowo. To, od którego wszystko się zaczęło. Na Twoje Słowo powstały morza i lądy i bezkres nieba. Twoje Słowo przyszło na świat i przyniosło nowe. Jezus uczył miłości w nowy sposób. To samo przykazanie miłości, a jednak wypełnione nową treścią, gdzie bliźni to po prostu każdy człowiek, nawet wróg. Słowo zapisane przez proroków, rybaków, lekarzy, anonimowych natchnionych autorów, teraz staje się Słowem życia dla mnie. Jakże inaczej wyglądałoby moje życie, gdyby nie Twoje ożywcze Słowo. To już ponad dwadzieścia lat, kiedy nieoczekiwanie stanąłeś na mojej drodze i przez usta psalmisty powiedziałeś do mnie, że pouczysz mnie i wskażesz mi drogę, którą mam iść, że będziesz mi służyć radą, a oko Twoje spocznie na mnie. Nigdy nie zapomnę tego dnia, kiedy właśnie to słowo podniosło mnie z mroków młodzieńczego lęku przed życiem, dorosłością i samym sobą, to właśnie to słowo rozpoczęło proces leczenia mnie z kompleksów, ciągłego ukrywania się przed sobą i innymi ludźmi, to właśnie to słowo było jak życiodajny deszcz, który spękaną ziemię zamienił w urodzajną glebę. Wszystko to, co dobrego zrodziło się w moim życiu, to owoc Twojej łaski, to owoc Twojego życiodajnego Słowa.
Gdy w Słowie Swym na mojej staniesz drodze,
Objawiasz mi swej świętej łaski cud
I gładzisz grzech, i krzepisz w każdej trwodze
Co w mych słabościach pomoc daje swą,
Me serce w uwielbieniu śpiewa Ci:
Jak wielkiś Ty, jak wielkiś Ty! Me
serce w uwielbieniu śpiewa Ci:
Jak wielkiś Ty, jak wielkiś Ty!
Gdy widzę znów, jak bezbożników rzesza, zamiast Cię czcić, Twe imię święte lży…
Mam wrażenie, że czasem ateiści i agnostycy mają więcej szacunku do Boga, w którego nie wierzą, niż ci, którzy z Bogiem na ustach pokazują drugiemu środkowy palec. Takie jest przynajmniej moje doświadczenie. Ci ateiści i agnostycy, których znam, szanują mnie i mojego Boga. Tymczasem zjawisko lżenia Boga, z bólem serca obserwuję częściej wśród tych, dla których zaciera się granica między modlitwą a przeklinaniem drugiego i odsyłaniem go wprost do piekła. Kiedy to obserwuję, nie odnajduję w sobie zrozumienia wobec tych ludzi, narasta we mnie irytacja, złość. Nie rozpoznaję w sobie miłości do tych ludzi, a stąd już niewiele do pójścia ich drogą uprzedzeń, pogardy i nienawiści. Wtedy ratunkiem jest Twoja łaska, łaska skierowana w stronę każdego grzesznika. Łaska, która ma moc przemienić nienawiść w miłość, pozwala we wrogu zobaczyć bliźniego, pozwala zamienić słowa przekleństwa na życzenie błogosławieństwa, zaciśniętą pięść uczynić gotową do przyjaznego uchwycenia dłoni, a z przymrużonych z nienawiści oczu, Twoja łaska potrafi wycisnąć skruchy łzę. Potrzebujemy Twojej łaski. My po obu stronach jakichkolwiek barykad, dzielących nas na lepszych – gorszych, prawdziwych – nieprawdziwych. Panie, wyciskaj skruchy łzy po obu stronach, ale zacznij … ode mnie.
Gdy widzę znów, jak grzesznych wielka rzesza,
Zamiast Cię czcić, Twe imię święte lży,
A mimo to Twa łaska się nie zmniejsza,
Owszem ich znosisz w cierpliwości Swej,
Me serce w uwielbieniu śpiewa Ci:
Jak wielkiś Ty, jak wielkiś Ty!
Me serce w uwielbieniu śpiewa Ci:
Jak wielkiś Ty, jak wielkiś Ty!
Gdy życie me przytłacza ciężkie brzemię, gdy smutna jest do śmierci dusza ma…
Niebo nie zawsze jest pięknie gwieździste. Niebo zwiastuje również zbliżające się niebezpieczeństwo. Nadchodzi burza z porywistym wiatrem i ulewnym deszczem. Nie ma żartów, czasem trzeba znaleźć schronienie, bezpieczny kąt. Czasem w ogóle nie widać nieba. Mgła przynosi niepewność, miejsca do tej pory dobrze nam znane, drogi wielokrotnie przemierzane, stają się tajemnicą, która skrywa pułapki. Nasze życiowe niebo nie zawsze jest pogodne. Może nawet czasem przejrzyste niebo jest tylko chwilowym rarytasem, a codzienność mija pod dyktando mgły lub złowieszczych burzowych chmur… „Chmury wiszą nad miastem, ciemno i wstać nie mogę, naciągam głębiej kołdrę, znikam, kulę się w sobie… czekam na wiatr, co rozgoni, ciemne skłębione zasłony, stanę wtedy na raz, ze słońcem twarzą w twarz” **.
Panie, jesteś moim schronieniem, jesteś wiatrem przeganiającym ciężkie chmury, jesteś jak prześwit błękitnego nieba, co przynosi ulgę i nadzieję.
Gdy życia mię przytłacza ciężkie brzemię,
Gdy jest na śmierć zraniona dusza ma;
Ojcowska Twoja dłoń, gdy ciężar zdejmie,
Pomoże nieść, co się nieznośnym zda,
Me serce w uwielbieniu śpiewa Ci:
Jak wielkiś Ty, jak wielkiś Ty!
Me serce w uwielbieniu śpiewa Ci:
Jak wielkiś Ty, jak wielkiś Ty!
Gdy, Panie mój, odwołasz mnie ze świata, gdy olśni mnie Twej chwały wieczny blask…
Gdzie będę, kiedy przyjdziesz? Jaki będzie zapamiętany obraz: szpitalna ściana, las czy droga, czy wspomnienie lata? Wszelkie piękno, które widzą moje oczy, wszelkie dobro, którego doświadczam, wszelkie otrzymane dotąd Twoje błogosławieństwo, wszystko to, co było mi dane, co stanowiło moją codzienność, tu i teraz, moją przeszłość, wszystko co było przeze mnie do tej pory poznane, trzeba będzie zostawić. Nawet jeśli na codzienność składa się również ból, cierpienie, poczucie niesprawiedliwości i po prostu trud życia, to, mimo to, trudno sobie wyobrazić, że wszystko to trzeba będzie zostawić. Stanąć przed tym, co nieznane, owiane tajemnicą, wkroczyć w zupełnie inny wymiar. Czy może być coś cudowniejszego od gwieździstego nieba, uśmiechu dziecka, piękna błękitu jej oczu, koni w galopie, łodzi z rozpostartymi żaglami, gór i bezkresu morza? Któż wie? Będzie można jedynie w zaufaniu oddać się w Twoje ręce i wkroczyć w nieznane.
A jak już po mnie przyjdziesz, ostatnia ciemna dolino, to wiedz, że ze Światłem czekać będę na ciebie. Zgasnę, ale tylko na chwilę … daj Boże!
Gdy, Panie mój, odwołasz mnie ze świata,
Gdy olśni mnie Twej chwały wiecznej blask,
Gdy będzie dana mi czystości szata
I Ciebie ujrzę, Jezu, Królu łask,
Me serce wtedy hymn zaśpiewa Ci:
Jak wielkiś Ty, jak wielkiś Ty!
Me serce wtedy hymn zaśpiewa Ci:
Jak wielkiś Ty, jak wielkiś Ty!
Pastor Sławomir Sikora,
proboszcz Parafii Ewangelicko-Augsburskiej
Świętej Trójcy w Szczecinie
*Gdy na ten świat spoglądam, wielki Boże – pieśń, napisana w 1885 r. przez Szweda Carla Gustava Boberga. Spopularyzowana została podczas misji ewangelizacyjnych prowadzonych przez baptystycznego ewangelistę Billy’ego Grahama. Przetłumaczona została na wiele języków świata, w tym kilkakrotnie na polski
**Słowa z wiersza – tekstu piosenki Olgi Jackowskiej (Kory), zat. „Krakowski spleen”.