„I przyszedł do niego trędowaty z prośbą, upadł na kolana i rzekł do niego: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. A Jezus zdjęty litością, wyciągnął rękę swoją i rzekł do niego: chcę, bądź oczyszczony”
Mk 1,40.41
W czytaniu Pisma Świętego najbardziej fascynujące dla mnie jest to, że historie, które przecież znam już doskonale, ciągle potrafią do mnie przemawiać w nowy sposób. Mam wrażenie, że opisują dokładnie taką rzeczywistość, w jakiej znajduję się w danej chwili. To jest Żywe Słowo! Ograniczony kontakt z drugim człowiekiem (mówiłem we wczorajszym rozważaniu na temat roli dotyku w mojej służbie duszpasterskiej) powoduje, że moje oczy skierowane są na ten moment, w którym Jezus dotyka trędowatego. Myślę, że dla tego człowieka sam ten gest miał wielkie znaczenie. Zapewne brakowało mu bliskości drugiego. Stwierdzenie u niego trądu spowodowało, że musiał być odseparowany od zdrowych, w tym oczywiście od najbliższych. Nawet jeśli nadal go kochali, troszczyli się o niego, to nie mogli się do niego zbliżać, nie mogli go dotykać. To nam przypomina obecną sytuację.
Zarażony koronawirusem również skazany jest na odseparowanie. Bywa również utrudniony kontakt z chorymi w szpitalach, nawet jeśli są na innych oddziałach. To musi być bardzo bolesne doświadczenie dla chorych i ich bliskich. Trudno jest to zaakceptować, że mimo miłości nasza obecność w życiu drugiego człowieka jest ograniczona, nie tylko w obecnej sytuacji, ale w ogóle. Nie możemy, a nawet nie powinniśmy chcieć być dla ukochanej osoby wszystkim lub całym światem. Rodzic musi zaakceptować, że w życiu dzieci ma do wykonania piękną ważną rolę: być rodzicem. Możemy oczywiście być trochę lekarzami, nauczycielami, pedagogami, psychologami, przyjaciółmi, ale nie możemy być zaborczy. Miłość akceptuje swoje ograniczenia. Nasze dzieci potrzebują, aby inni ludzie pełnili w ich życiu ważne role. To trudne, ale bycie dla kogoś „całym światem” jest krzywdzące, nawet jeśli mamy dobre intencje.
Kiedy zaakceptujemy nasze ograniczenia, że niestety nie możemy być z ukochanymi zawsze i wszędzie, warto zadać sobie pytanie, co wtedy? Często w dniu urodzin życzę drugiemu mądrych i życzliwych ludzi na swojej drodze. Moje dzieci potrzebują dla swojego zdrowego rozwoju takich właśnie pedagogów, odpowiedzialnych lekarzy i wiernych przyjaciół. Nie mogę być dla nich wszystkim. Mogę być „tylko” kochającym rodzicem. Otuchy i pokoju w sercu dodaje nam też świadomość, że Bóg nie jest niczym ograniczony. Tam gdzie są nasze ograniczenia, tam jest Jego Ojcowskie działanie. Tam gdzie nie może być nas, tam jest On. Bóg dotyka, przytula, wyciąga rękę i dotyka: trędowatego i każdego z nas niezależnie od naszej życiowej sytuacji.
Ks. Sławomir Sikora