Za nami dwa adwentowe czuwania, które odbywają się we wtorki o godz. 18.00 w Kościele Świętej Trójcy w Szczecinie.
Trudno słowami oddać atmosferę tych spotkań, na które składają się: muzyka organowa, handpanowa, wspólna modlitwa psalmem i niepowtarzalny nastrój wnętrza kościoła przy świecach na wieńcu adwentowym. Aby to przeżyć, trzeba po prostu przyjść.
Refleksje z drugiego adwentowego czuwania, w dniu 9 grudnia 2024.
„Usłyszawszy, że to Jezus z Nazaretu, zaczął wołać i mówić: Jezusie, Synu Dawida! Zmiłuj się nade mną! I gromiło go wielu, aby milczał”.
Zadziwienie. Niewidomy pozbawiony jest możliwości wykorzystywania jednego ze zmysłów: wzroku. Wydawać by się mogło, że stanowi to spore utrudnienie nie tylko w codziennym funkcjonowaniu, lecz również w odbiorze rzeczywistości. Przecież oczy dają nam możliwość widzenia, a więc również orientowania się w tym świecie, dostrzegania tego, co dobre lub złe, pożyteczne lub zbędne. A jednak to Bartymeusz – pozbawiony wzroku, zdany na łaskę, siedzący przy drodze żebrak – wykorzystuje inny zmysł, aby rozpoznać tego, który przechodził nieopodal. Usłyszawszy, zaczął wołać.
Jakich zmysłów używasz w adwencie do otwierania serca? Czy to, na co patrzysz, czego słuchasz, otwiera Twoje serce? Czy dbasz o to, aby dostarczać sobie bodźców, które otwierają Ciebie na miłość, dobro, troskę, czułość i wrażliwość na drugiego człowieka? Bartymeusz, nazwany w Ewangelii „ślepym żebrakiem”, okazał się „Widzącym”, a tak nazywano proroków w Starym Testamencie. Można być czegoś pozbawionym, można mieć braki, można być w oczach innych „ślepym żebrakiem”. Ale widzieć to, czego inni nie dostrzegają.
„Usłyszawszy, że to Jezus z Nazaretu, zaczął wołać i mówić: Jezusie, Synu Dawida! Zmiłuj się nade mną! I gromiło go wielu, aby milczał”.
„Zaczął wołać” – rozpoznanie, że to Jezus, otwiera serce człowieka. To, co przez lata było skrywane, zagłuszone przez przekonanie, że choroba jest karą za popełnione grzechy, teraz zostało uwolnione. Dewastujące psychikę i duchowość, utarte przez ludzkie tradycje wierzenia, nie pozwalały ufać, że Bartymeusz, mimo swojej choroby, ma prawo wołać. Choroba odebrała mu wzrok, lecz nie zabrała godności, nie mógł widzieć, ale mógł otworzyć usta. Niezależnie od tego, co myśleli o nim inni, mógł zwrócić się do Boga o pomoc. „Jezusie, Synu Dawida! Zmiłuj się nade mną!”.
Czy czujesz wolność do tego, aby tak wołać? A może masz w sobie blokadę, która sprawia, że nie czujesz się wystarczająco dobry, godna, wartościowy, uczciwa, aby móc otworzyć serce i usta przed Bogiem … i zawołać? Bartymeusz, ślepy żebrak przy drodze do Jerycha, znalazł w sobie siłę i odwagę, aby to zrobić, ponieważ usłyszał, że to Jezus z Nazaretu.
„Usłyszawszy, że to Jezus z Nazaretu, zaczął wołać i mówić: Jezusie, Synu Dawida! Zmiłuj się nade mną! I gromiło go wielu, aby milczał”.
Ewangelia to Dobra Nowina o kochającym Bogu, podana w bardzo realnej oprawie. Gromiło go wielu, a jakże! Jakie to ludzkie, aby decydować o czyimś losie, wskazywać palcem na winnych, niegodnych, wyznaczać miejsca zaszczytne. Żebrak powinien znać swoje miejsce, powinien być wdzięczny za każdy grosz podarowany mu przez tych, którzy zostali pobłogosławieni przez Boga zdrowiem, dobrą pracą i szczęściem codziennym.
Czy to nie próżność, żebraku, że domagasz się więcej? Dlaczego chcesz zwrócić na siebie uwagę? Dlaczego epatujesz swoim tragizmem? Wystarczy, że musimy mijać takich jak ty, przemierzając nasze szczęśliwe i pomyślne drogi. To my wędrujemy razem z Nauczycielem, my Go słuchamy, On nam poświęca swoją uwagę, On jest nasz, a Tobie nic do Niego. Nie obrażaj nas swoim wołaniem, nie przeszkadzaj nam, milcz!
Doświadczyłeś w swoim życiu tego rodzaju gromienia: w pracy, w rodzinie, Internecie, na ulicy, w kościele? Nacisk, abyś milczał.
Odebranie prawa głosu, to próba odebrania Tobie godności. Czy stoi za tym Bóg? Czy choć raz poczułeś, że Bóg gromi cię, abyś milczał?
Jeśli to ludzie każą ci milczeć, to nie przyjmuj takiego od nich daru. Wtedy pozostanie w ich rękach, będzie ich problemem, którego źródłem jest ich wewnętrzne niepoukładanie. A Ty – pozostań wolny i wołaj, jeśli masz taką potrzebę. A … i uważaj, abyś sam nie próbował gromić innego, by milczał …
„Usłyszawszy, że to Jezus z Nazaretu, zaczął wołać i mówić: Jezusie, Synu Dawida! Zmiłuj się nade mną! I gromiło go wielu, aby milczał”.
Zadziwienie. Mnóstwo ludu, które towarzyszyło Jezusowi wychodzącemu z Jerycha, zdziwiło się za sprawą siedzącego przy drodze żebraka. Zareagowali szybko, zgodnie z ich przekonaniami. Byli tłumem, a więc zapewne wystarczyło, że jeden zawołał „Milcz!”, a reszta zaraz go poparła. Kiedy ma się poparcie tłumu, człowiek staje się bardzo odważny. Tylko że tym razem po drugiej stronie była zdeterminowana i silna jednostka. Ten jeden uciszany Bartymeusz, wołał jeszcze głośniej. Pewnie tłum poradziłby sobie z nim, gdyby nie Mistrz. Nauczyciel widzący i słyszący jednostkę. „Zawołajcie go”. To dopiero musiało być zadziwiające! Wbrew oburzonego na chorego tłumu, Jezus zawołał go do siebie.
Czy nie pięknie jest ufać Bogu, który zadziwia? Jak to dobrze widzieć Boga, który jest po stronie człowieka. Woła, aby zapytać: „Co chcesz, abym ci uczynił?”. Tylko z pozoru proste pytanie.
Żeby wiedzieć, o co prosić, trzeba mieć dobrze zbadane własne serce. Trzeba umieć przyznać się, że czegoś nam brakuje, a może coś po drodze życia utraciliśmy, za czymś tęsknimy. Bartymeusz wiedział dokładnie: „Mistrzu, abym przejrzał”. A Jezus wysłuchał jego prośby, lecz najpierw powiedział: „Wiara twoja uzdrowiła cię”. A przecież podobno jego choroba świadczyła o jego grzeszności i braku wiary.
Zadziwiające jest to, że Bóg widzi nasze ludzkie sprawy inaczej. Zadziwiająco piękne jest to Boże patrzenie na człowieka. Dasz się tym zachwycić?
ks. Sławomir Sikora