„… a bądźcie wdzięczni”
Kol 3,15b

Moi Drodzy,

Pewnie jeszcze trochę zajmie nam czasu przyzwyczajanie się do nowych okoliczności, ograniczeń i zmian, jakie przyniosło nam zagrożenie epidemiczne. To, co jeszcze niedawno wydawało się zupełnie niemożliwe, dziś staje się naszą codziennością. Zamknięte szkoły, uczelnie, kina, teatry, granice państwa i ograniczona możliwość poruszania się.

Jutro odczujemy jeszcze jedną zmianę: wybije godzina dziesiąta, a my zamiast spotkać się w naszym Kościele Świętej Trójcy w Szczecinie, zostaniemy w domu. Jutro rano, jak w każdą niedzielę, będę na miejscu, będę w Kościele. Zawsze moje serce wypełnia się radością, kiedy kolejne osoby wchodzą do kościoła. Mam dobrą pamięć wzrokową, więc wiem doskonale, gdzie popatrzeć, aby przekonać się, czy jesteście (-: Wasza obecność napawa mnie radością, puste miejsca rodzą we mnie troskę o Was. Jutro będzie inaczej. Będę liczył na to, że będą puste ławki, czyli udało nam się skutecznie dotrzeć z informacją o odwołanym nabożeństwie.

Ci, którzy regularnie uczęszczają na nabożeństwa, mogą odczuć jutro brak, stratę, tęsknotę za doświadczeniem wspólnoty. To w sumie dobrze, że mamy komfort możliwości regularnego spotykania się, który tylko na określony czas jest ograniczony. Pewnie będziemy odliczać czas do kolejnego naszego nabożeństwa. Przy tej okazji uświadamiam sobie, że my ewangelicy należący do parafii w Szczecinie, jesteśmy diasporą, to znaczy, że żyjemy na co dzień w dużym rozproszeniu. Myślę o naszych wiernych, którzy mieszkają w Świnoujściu i innych miastach i mniejszych miejscowościach kilkadziesiąt, a nawet więcej kilometrów od Szczecina, Trzebiatowa lub Kłodzina. Oni stale pozbawieni są możliwości uczestniczenia w nabożeństwach w każdą niedzielę. Jestem przekonany, że z większym spokojem przyjmują informacje o odwołanych nabożeństwach, ponieważ już dawno musieli się nauczyć trwać w wierze w swojej codzienności w oddaleniu od swojej parafii i wspólnoty wiary. A jednak radzą sobie, są blisko Boga, Jego Słowa, są blisko Kościoła. W tych dniach wprowadzania koniecznych ograniczeń spotkań i nabożeństw, rodzi się we mnie nowy podziw dla ich zaufania, determinacji i samodyscypliny.

My też mamy okazję nauczyć się czegoś nowego albo przypomnieć to, co może ostatnio zaniedbaliśmy, ponieważ nie odczuwaliśmy takiej potrzeby: nabożeństwa domowe. Pamiętam je z mojego dzieciństwa. Mieszkaliśmy w dzielnicy Katowic w Kostuchnie, a należeliśmy do parafii w Mikołowie, która była oddalona o jakieś 30 km. W trudnych latach osiemdziesiątych odległość ta była czasem przeszkodą, aby dojechać do Kościoła. W takie niedziele mój ojciec organizował dla nas domowe nabożeństwa. Śpiewaliśmy pieśni, czytaliśmy Słowo Boże, kazania z postylli bpa Wantuły, modliliśmy się. Parę lat temu szczecińscy konfirmanci przygotowywali takie nabożeństwie, które były ze mną omawiane, a następnie zapraszali mnie do swoich domów. Młodzi ludzie prowadzili samodzielnie nabożeństwa dla swoich bliskich. Później był oczywiście czas na rozmowy. Żałuję, że odszedłem od tej praktyki. Na pewno do niej wrócimy.

Wiele lat temu pojawiła się w naszej parafii w Szczecinie myśl, aby dla budowania naszej diasporalnej więzi duchowej, w każdą sobotę o godz. 21.00 modlić się w naszych domach, z myślą również o współwiernych, w intencji różnych wyzwań i codziennych spraw parafialnych. Czy ktoś o tym jeszcze pamięta? Przyznaję, że niestety tradycja ta zanikła w naszym domu. Dlatego: dzisiaj o 21.00 zachęcam do wspólnej modlitwy w naszych domach. Niech to nie będzie modlitwa szczególna, rozpaczliwa tylko zwykła, codzienna. Podziękujmy za to, co mamy, wyraźmy wdzięczność za wszelkie dobro, podziękujmy za rodziny, przyjaciół, sąsiadów. Poprośmy Boga o pokój w naszych sercach, mądrość i roztropność. Jestem głęboko przekonany, że taka zwykła modlitwa uczyni w naszych sercach i rodzinach niezwykłe rzeczy. To zachęta dla wszystkich chętnych ponad region Szczecina, ponad luteranizm. Zachęcam!

Ks. Sławomir Sikora