„Przygotujcie na pustyni drogę Pańską. Oto Wszechmocny, Pan przychodzi w mocy”
Iz 40,3.10

Nigdy nie zapomnę tych chwil spędzonych na obrzeżach pustyni judzkiej. Owszem, nie tak ją sobie wyobrażałem. Zamiast piasku – kamienie, wzgórza. Było w tym widoku coś zapraszającego, wołającego, aby po prostu oddalić się od wycieczki i wejść dalej, zapomnieć się. Czułem, że to przyniosłoby mi korzyść, że tego potrzebowałem. Wejść w głąb pustyni to jednocześnie wejście w głąb siebie, własnych myśli, lęków, pytań i nadziei. Serce człowieka jest pustynią. Tam ukryte jest piękno i tajemnica każdego z nas. Jest w nas piękno, dobro, szlachetność, wrażliwość, miłość. Jest to wszystko, ponieważ na obraz i podobieństwa piękna, dobra, szlachetności, wrażliwości i miłości zostaliśmy stworzeni. Masz wątpliwości? Nie dostrzegasz tego w sobie? Rozumiem. Nasze życiowe doświadczenia, zranienia, zawód drugim człowiekiem, konieczność walki o swoje, nasza grzeszna natura – wszystko to próbuje nas osłabić, wyrwać z nas to szlachetne serce. Oto Wszechmocny, Pan przychodzi w mocy na naszą pustynię serc, aby odnowić w nas dobro.

„Przygotujcie na pustyni drogę Pańską. Oto Wszechmocny, Pan przychodzi w mocy”

Przygotowanie się na przyjście Wszechmocnego. Jak? Nie potrafię, nie dam rady! Nie mam żadnego pojęcia, jak to zrobić. Wszechmocny Pan – nie potrafię tego zgłębić, wszechmoc mnie przeraża, kimże ja jestem, aby przyszedł do mnie? Jestem przerażony swoją znikomością i małością wobec boskiego majestatu. Wtedy Wszechmocny wychodzi naprzeciw moim obawom. Jak do Eliasza przychodzi w powiewie wiatru. Przenoszę się myślami do Betlejem. Gdzieś tam na obrzeżach wielkiego świata przychodzi On i przemawia do mnie przez płacz Narodzonego. Wszechmogący staje się dzieckiem. Wtedy zaczynam rozumieć, że Jego Wszechmocy nie muszę się obawiać. On nie obróci jej przeciwko mnie. Jego wszechmoc będzie moją pomocą, moim zbawieniem, moim schronieniem i poczuciem bezpieczeństwa. Jego wszechmoc stała się człowiekiem, dzieckiem o imieniu Jezus.

„Przygotujcie na pustyni drogę Pańską. Oto Wszechmocny, Pan przychodzi w mocy”

A jak już przyjdziesz? Tu i teraz do mnie … Co zrobisz ze mną? Co ja zrobię z Tobą, Wszechmocny? Do czego Ciebie potrzebuję? Bonhoeffer sądził, że przestałeś być dla nas „zapchajdziurą”, którą tłumaczymy sobie to, co jeszcze przez nas nie poznane. Nie potrzebujemy Ciebie tylko wtedy, gdy jest źle, nie uciekamy do Ciebie tylko w chwilach trwogi, nie czekamy na Twoją interwencję, byś jak w antycznym dramacie deus ex machina rozwiązywał nagle sytuację. Do czego, Panie, potrzebuję Ciebie oprócz wybawienia mnie od moich grzechów? Nie tylko w słabości, grzeszności i zagubieniu, lecz również w poczuciu siły i gotowości uczynienia dobra dla drugiego człowieka. Do tego również potrzebuję Twojej mocy. Miłość ma w sobie moc, miłość wymaga mocy! Moja miłość osłabiona jest brakiem ufności wobec drugiego człowieka, moim egoizmem szukania swego, moim „przebaczam, lecz pamiętam”, moją ostrożnością i niepewnością. Twoja za to miłość to żywioł, to deszcz przynoszący życie, to wiatr roznoszący ziarna życia, to światło niosące wieczność, to żyzna gleba, na której rosną rośliny z życiodajnymi owocami. Jesteś życiem, Wszechmocny i dajesz życie. Przyjdź i ożyw mnie, moją miłość. Kościół jest tylko wtedy kościołem, gdy jest dla innych. Jestem Twój tylko wtedy, gdy jestem dla innych.

„Przygotujcie na pustyni drogę Pańską. Oto Wszechmocny, Pan przychodzi w mocy”

Myślę również o tej bliżej nieokreślonej przyszłości. Obiecałeś, że przyjdziesz ponownie. Jak się do tego przygotować? Co najpierw wymaga wyrównania i wyprostowania? Jak zadbać o moją lampę oliwną? Dochodzę do wniosku, że jedyną drogą przygotowania jest droga codzienności, żyć tak, jakby ten dzień miał być moim ostatnim dniem. Kres ludzkiego życia zawsze przychodzi w codzienności. Jeszcze wczoraj z kimś rozmawialiśmy, dzisiaj go opłakujemy, jeszcze wczoraj mieliśmy nadzieję, dziś szukamy pocieszenia, jeszcze wczoraj ktoś miał plany, dziś wszystko wymazane z kalendarza. Śmierć przychodzi w naszej codzienności i Ty też przyjdziesz w codzienności. Dlatego tak ważne jest to, czym wypełniam codzienność, tak ważny jest dzisiaj i tu i teraz. Kiedyś bowiem przyjdzie nowe i to właśnie nasza codzienność zamieniona zostanie w wieczność. Obym był gotowy. W mojej codzienności to się stanie.

ks. Sławomir Sikora