We wtorki o 17.00 w Kościele Świętej Trójcy w Szczecinie odbywa się pasyjne czuwanie. Oto refleksje z pierwszego spotkania:
„Chyba nie ja, Panie?”
1. „Ile niepewności jest w tym pytaniu. Czy mógłbym dopuścić się zdrady? Co by musiało się ze mną stać, żebym miał posunąć się tak daleko? Owszem, czasami nie rozumiem mojego Mistrza. Dlaczego tyle czasu poświęca celnikom? To przecież kolaboranci, może słuszność mają faryzeusze, którzy gardzą nimi. Tymczasem Mój Mistrz jest bardzo surowy wobec uczonych w Piśmie, a to przecież powszechnie szanowani ludzi, bardzo pobożni, strzegący Prawa. Próbuję za Nim nadążyć, ale On stawia wobec nas coraz większy wyzwania. Jestem już zniecierpliwiony. Liczyłem na odbudowę naszego Królestwa, a tymczasem przeciwnik ciągle bardzo silny.
Moje oczekiwania wciąż niespełnione. Czy niespełnione oczekiwania mogą być powodem zdrady? Czy mam zatem prawo do moich roszczeń wobec Boga?
Jak łatwo jest pomylić rolę i próbować być bogiem naszego Boga. Mówić Mu, co ma robić, jak ma reagować, a przede wszystkim przypominać Mu, co mi się należy, czego się spodziewam. Moją rolą jest uczniostwo, a uczeń podąża za swoim nauczycielem. Nie musi wszystkiego rozumieć, ale powinien naśladować. Może przez naśladowanie można poczuć to samo, co czuł Mistrz, gdy zasiadał do stołu z celnikami? Jeśli rolą ucznia jest naśladować, to brak mojej obecności przy stole celników jest zdradą Mistrza. Panie, naucz mnie podążać za Tobą”.
Chyba nie ja, Panie?
2. „Człowiek człowiekowi wilkiem. Nie rozumiem tych, którzy krzywdzą drugiego człowieka. Dlaczego po prostu nie możemy kierować się wzajemnym szacunkiem, a najlepiej miłością? Czemu utrudniamy drugiemu życie zamiast okazać empatię, czemu w nas tak wiele braku życzliwości zamiast serdeczności? Chyba nie ja, Panie? To pytanie musi dokonać rewizji mojego stosunku do drugiego człowieka. Generalnie mam właściwe podejście do bliźniego. Mam założone dobre zasady, których pragnę się trzymać.
Tymczasem tak niewiele trzeba. Bywa niestety, że jestem do kogoś źle nastawiony, gra mi po prostu na nerwach, coś mnie w jego sposobie życia irytuje. Wtedy odkładam na bok moje zasady i włączam tryb obronny, który polega na nieufności, braku otwartości. Samousprawiedliwienie opanowane mam do perfekcji. Jakże łatwo stać się samemu agresorem. Daj mi Panie czujność i Twoją wrażliwość”.
Chyba nie ja, Panie?
3. Codziennie dzieje się tyle nieszczęścia. Wypadki, choroby, niespodziewane zwroty akcji życia ze szczęścia w stronę nieszczęścia. Najtrudniej jest znieść krzywdę ze strony drugiego człowieka. Czasem rani nas, ponieważ nie zna nas dobrze, więc nie wie, jakie są nasze doświadczenia, nie zna mapy naszej psychiki, nie wie, gdzie są najbardziej wrażliwe punkty. Czasem niestety wie i dlatego je wykorzystuje, aby bolało mocniej. Panie, nie pozwól innym mnie ranić, strzeż mnie od ich przemocy. Czy mogę jednak o to prosić? Czy nie jest to znów roszczeniowość? Bo czy mogę Ciebie prosić, abyś oddalił ode mnie doświadczenia, które sam przeżyłeś? Przecież Judasz jest Twoim doświadczeniem. Chciałbym usłyszeć, że go potępiasz, chciałbym zobaczyć twoją nienawiść do niego, aby usprawiedliwić moją nienawiść do moich winowajców. Przebaczyć? Chyba nie ja, Panie? Ile mi jeszcze brakuje do wierności Tobie. Bądź Panie cierpliwym wobec mnie i prowadź mnie swoimi drogami.
Chyba nie ja, Panie?
4.Panie, powiedziałeś kiedyś do zgromadzonego tłumu, że są światłością świata i solą ziemi. Jakże cudowni to musieli być ludzie, nic tylko pozazdrościć. Światło jest tak potrzebne, dodaje otuchy, pociesza, daje poczucie bezpieczeństwa i przywraca nadzieję. A sól? To nie tylko smak, ale przede wszystkim dzięki niej nie psuły się kiedyś potrawy. Taka sól zachowująca świeżość jest niezwykle potrzebna. Oby takich ludzi było jak najwięcej. Powołuj Panie, powołuj! Chyba nie ja, Panie? Znam siebie, nie nadaję się na światło dla innych. Za dużo we mnie przygnębienia, smutku, za dużo mam problemów, trosk, nie nie ma szans. Sam potrzebuję światła innych ludzi, a dawać światło? To poza moimi możliwościami. Solą również nie mogę być. Nie potrafię się sprzeciwić złu, nie mam odwagi, aby reagować, aby przeciwstawiać się. Jestem za słaby. A jednak … chyba ja Panie. Wołam za Izajaszem oto jestem, poślij mnie. Bądź mi światłem, abym światłem był dla innych, bądź moim dobrem, abym był solą zapobiegającą zepsuciu tego świata. Panie, jestem Twój.
ks. Sławomir Sikora