Rozważanie diakon Izabeli Sikory
Refleksja 1
Przygotujcie na pustyni drogę Pańską. Oto wszechmocny Pan przychodzi w mocy.
Iz 40, 3.10
Przygotować….?
Przygotowania kojarzą się z wysiłkiem, planowaniem i organizacją.
Gdy ktoś jest przygotowany lub coś przygotował mamy świadomość, że musiał się zaangażować, zebrać siły i pomysły, umiejętności, oddać swój czas.
Słyszymy w Adwencie po raz kolejny, żeby przygotować coś dla Pana. W głowie tłoczą się myśli jak to zrobić? Jak przygotować drogę dla Kogoś, Kto zrobił wszystko, dla Kogoś, Kto świat uczynił słowem, a potem zbawił go czynem.
Jak przygotować drogę dla Kogoś, Kto ma przyjść, a przecież już przyszedł?
Jak to zrobić, by nie wpaść w pułapkę nieprzygotowania tych, którzy przygotowywali się najdłużej, którzy byli przed nami ponad 2000 lat temu, a stale są częścią historii o nas samych? Historii o tym jak młodej dwunastoletniej kobiecie nikt nie uwierzył, nawet jej mąż. Historii o samotności i lęku, o tułaczce i wielu zamkniętych drzwiach, o tym, że Ci którzy mieli wiedzieć nie wiedzieli, a Ci tzw. „obcy” sprostali zadaniu, o tym, że Ci którzy setki lat przygotowywali drogę Pańską przeoczyli Gwiazdę, a Ci którzy znali Go tylko ze starych ksiąg podążyli za nią.
A może warto zmienić sposób szukania odpowiedzi….
Może zamiast odnajdywać się w tych, którzy mimo przygotowań nie osiągnęli celu, zobaczyć w historii sprzed setek lat, tych którzy podołali pomimo zaskoczenia?
Może warto szukać siebie w Marii, która mimo lęku wchodzi w dialog z Bogiem i pyta: „Jak mi się to stanie, skoro nie znam męża”?
Może lepiej odnaleźć się w radości pasterzy, którzy z ludzkiego punktu widzenia nie byli przygotowani i nie mieli nic, a jednak mieli wszystko: oddane serca i wiarę w słowa aniołów.
Może lepiej szukać siebie w postawie mędrców ze Wschodu, którzy nie wiele mieli z Bogiem Jahwe wspólnego i nie za bardzo na niego czekali, ale światłość gwiazdy była dla nich wystarczającym znakiem, by wyruszyć w daleką drogę, aby Go poznać i oddać Mu cześć.
Może to czas, aby przygotowanie drogi Pańskiej polegało na tym, że otworzymy serca i damy się Bogu zaskoczyć, zaprowadzić tam, gdzie się tego nie spodziewamy, zadać pytania, gdy nie rozumiemy i pobiec tam gdzie jasność, ku światłu i ku Nadziei! Może to czas, by wyruszyć w podróż?
„Podróżnik nie musi wiedzieć, co dalej. Nie musi mieć imienia, domu ani pracy, bo to są sprawy, które pojawiają się po dotarciu na miejsce, w którym się planuje pozostać na dłużej. Podróż jest światem pomiędzy. Gdzieś obok „tutaj”, ale jeszcze nie „tam”. Jest wehikułem możliwości, z którego można przyjrzeć się temu, skąd się wyruszyło, i przygotować się na to, co czeka u celu”. / Renata Adwent
Refleksja 2
Przygotujcie na pustyni drogę Pańską. Oto wszechmocny Pan przychodzi w mocy.
Iz 40, 3.10
Na pustyni…?
Jeśli mamy wyruszyć w jakąkolwiek podróż to na pewno nie na pustynię, tak często podpowiada nam świat wyuczonych zasad, które mają dawać poczucie bezpieczeństwa. Jeśli chcemy być, to ciągnie nas ku zieleni życia, ku dżungli doznań, ku hałasowi świata….tam gdzie słychać ludzi, muzykę i gwar…i nie ma w tym nic złego, dopóki nie zlekceważymy pustyni..
Ostatnio przeczytałam taką diagnozę: wielu współczesnych ludzi na pytanie jak się czują, odpowiada: „Nie można powiedzieć, że czuję się źle, ale dobrze też nie”. Być może za takim stanem rzeczy kryje się brak żyznej gleby, wyjałowienie, pustynna skorupa. Może trzeba pójść drogą ku sobie i odnaleźć to, co najcenniejsze, to co Bóg dał nam stwarzając nas na swój obraz i podobieństwo, to co ma w człowieku tysiące lat i jest siłą twórczą, niosącą życie pieśnią uwielbienia? Może w tej tęsknocie za szczęściem, za życiem warto przystanąć i zadać sobie pytanie: co się stało z głosem naszej duszy, co w nas umiera albo umarło i tkwi zakopane gdzieś pod ziemią? Jak ożywić życie, które przywiędło?
Dając upust naszym tęsknotom, naszym rozdartym sercom, wylewając żal za tym, jacy byliśmy, za tym co widzieliśmy w minionych czasach, drżąc, że nasz czas będzie mijał wbrew pozorom coraz szybciej, zaczynamy stawać na nogi, zwarci i gotowi. Kiedy jak Anna „wylewamy duszę przed Panem, przed samymi sobą, przed innymi” zaczynamy ożywać i wchodzimy w proces zmian i przeobrażania się.
Może gdy zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy na pustyni, gdzie ciężko o wzrost, nie znosząc tego miejsca, chcemy po prostu uciekać…?
Co można przygotować na pustyni? Pytamy…
C.P. Estes pisze: „Pustynia to miejsce, gdzie życie jest niezwykle skondensowane. Korzenie roślin wykorzystują wodę do ostatnich kropli, a kwiaty, by nie tracić wilgoci, pojawiają się tylko wcześnie rano i późnym popołudniem. Życie na pustyni nie jest okazałe, ale zachwycające, a większość tego, co się rodzi zostaje pod ziemią”
Okazuje się, że tam na pustyni też jest moc, więc nie uciekajmy panicznie, za wszelką cenę szukając oazy, ale weźmy siłę z pustyni, bo nawet jeśli żyjemy lub żyliśmy w jakimś okresie naszego życia jak pustynne rośliny ledwo widoczne nad ziemią, a rozrośnięte pod powierzchnią, to w tym doświadczeniu może być siła.
Nie bójmy się zadać pytania o to, co nas tam przywiodło? Samotność? Współbrzmienie z pustynną ciszą? A może okrutne przeżycia, albo najgorsze zewnętrzne siły, które nie pozwalały się rozwijać? Jako ludzie boimy się pustyni, jej jałowości, słabości i ubóstwa, dlatego dziwi nas, że to właśnie na pustyni mamy przygotować drogę dla Pana. Cokolwiek nas odpycha, to wcale nie jest najlepszą drogą, droga ucieczki ku wyimaginowanemu i olśniewającemu miastu. Może nas tam spotkać bowiem rozczarowanie, bo nie znajdziemy tam wcale bujnego życia, którego pragniemy. Może lepiej przejść przez pustynię, postawić tam jeszcze jeden krok mimo chęci wycofania się i odpowiedzieć na pytanie: co w nas umarło? Może lepiej przesiać piach i zobaczyć, co zostało? Chrystus sam powiedział, że tylko ziarno, które obumrze może wydać owoc, a prorok i potem Jan Chrzciciel wzywają nas na pustynię. To nie przypadek… Trzymajmy się tego, że może adwent to dobry czas, by pustyni się przyjrzeć, by ją świadomie przeżyć… trzymajmy się Chrystusa, a będziemy świadkami triumfu życia.
Refleksja 3
Przygotujcie na pustyni drogę Pańską. Oto wszechmocny Pan przychodzi w mocy.
Iz 40, 3.10
drogę…?
Jaka jest droga Pańska?
Prowadzi przez pustynię, moją ludzką pustynię, naszą człowiecza pustynię. Ten kto tam dotarł, już wie, że nie chce z niej uciekać, ale chce ją zbadać i wytrwać do końca, postawić ten jeszcze jeden krok. Wabiąca możliwość ucieczki, która każe wsiąść do tego symbolicznego, jakiegokolwiek środka transportu i uciekać „ku życiu”, jawi się ułudą.
Nie chce uciekać, ale tam wytrwać i doświadczyć na sobie, że ten jeden czerwony kwiat na kaktusie (z opowieści Estés) jest drogowskazem, by nie zrezygnować, by przejść przez to, co najcięższe, przejść jeszcze kawałek, by odnaleźć sens. Przejść…przejść drogę…drogę… i wsłuchać się potem w słowa, że to On jest tą drogą.
Drogą do celu, drogą do domu Ojca, drogą ku Drugiemu i w końcu drogą ku sobie…
Nagle stało się jasne, że trudno będzie przejść te wszystkie inne drogi, gdy zboczy się z tej ostatniej i że nie bez przyczyny, Ten dla którego drogę należy przygotować, sam siebie nazwał: „drogą, prawdą i życiem”…Że te trzy zestawienia mają swój cel i głęboki sens. Bóg to droga, na którą można wstąpić na pustyni, zaprowadzi do prawdy o nas samych i o Nim, powiedzie ku życiu, temu prawdziwemu życiu!
Adwentową ciszą świat ukołysany
zadumą otulił czas oczekiwania
tęsknotą zbudzona ludzkość czeka wieści
tej Nocy spełnienia obietnicy Pana
„Oto Pan Bóg przyjdzie” serca dzwonów niosą
piosenkę nadziei po calutkiej ziemi
ich echo odbija się o niebios bramy
by Bóg zesłał miłość co serca odmieni
By ta Mała miłość co się nam narodzi
była iskrą wiary co w płomień się zmienia
by nas wspomagała na zakrętach drogi
była światłem duszy celem przeznaczenia /Regina Sobik/
Refleksja 4
Przygotujcie na pustyni drogę Pańską. Oto wszechmocny Pan przychodzi w mocy.
Iz 40, 3.10
W mocy…?
Wszechmocny Pan przychodzi w mocy? Jak szukać tej mocy w bożonarodzeniowej historii, która wydaje się pełna jest niemocy…
W historii, która działa się dwa tysiące lat temu i ma swoje miejsce dzisiaj…?
W której ktoś chał być prawym, dlatego postanowił potajemnie opuścić ciężarną kobietę! Ktoś inny chciał być prawy, dlatego nie znalazł dla młodego małżeństwa spodziewającego się dziecka miejsca w gospodzie i ich nie przyjął do domu! Ktoś inny tak bardzo chciał mieć władzę, że postanowił zabijać dzieci, a ktoś inny zagrożony śmiercią musiał uciekać do obcego kraju…
Jak to wszechmocny Pan przychodzi w mocy? W tych historiach?
A może jednak można Go znaleźć? Może ta moc idzie przez ciemność ku światłości życia. Z poziomu lęków i strachu, nieznajomości i trzymania się sztywnych krzywdzących reguł, prowadzi ku pewności siebie i tego w czym się bierze udział, ku przekonaniu, że nawet w najtrudniejszych doświadczeniach może rodzić się życie, po zrozumienie, że czasem trzeba odbyć daleką podróż, by to życie zachować ..
No właśnie, może warto szukać Mocy tam gdzie Światło… Gdzie?
W głosie anioła, który mówi: nie bój się, znalazłaś bowiem łaskę u Boga i dasz życie Świętości!
W głosie anioła, który mówi: Nie lękaj się przyjąć żony swojej, bo to co się w niej poczęło jest z Ducha Świętego!
W śpiewach anioła, który oznajmia: zwiastuje wam radość wielką, narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan, idźcie i zobaczcie to!
W świetle Gwiazdy, która zachęca, by pójść sprawdzić i oddać pokłon nowonarodzonemu Królowi!
W głosie anioła, który mówi: Weź dziecię oraz matkę jego i uchodź do Egiptu…
W głosie anioła, który mówi możesz wracać do domu!
W tej „anielskiej Światłości” jest moc i posłanie dla nas…Jego moc…
Moc, która nie niszczy, a buduje,
która nie gładzi jednym podmuchem, grzmiąc w obliczu wielu świadków, lecz tchnie nadzieją w cichym słowie skierowanym bezpośrednio do każdego z nas…
Moc: w „nie bój się”,
Moc: we „wstań i idź”,
Moc: w „przyjmij”,
Moc: w „zobacz”
Moc: w „przychodzę by oddać cześć”
Moc: w „uchodź:
i .. Moc: we „wracaj”!
diakon Izabela Sikora