Rozważanie Ks. Biskupa Waldemara Pytla wieńczące Rok Troski o Stworzenie (konferencja GPW Politechniki Wrocławskiej w Cieplicach, 7.12.2019)

W 1855r. wódz plemienia Duwaniszów Seattle w odpowiedzi na propozycję odstąpienia ziemi zamieszkałej przez to plemię białym osadnikom powiedział: „… rozważymy żądanie białego człowieka. Ale mój lud pyta, czego właściwie chce biały człowiek? Jak można kupić niebo lub ciepło ziemi lub chyżość antylopy? Jak można sprzedać wam to – i jak wy możecie to kupić? Czy potem będziecie mogli uczynić z ziemią co zechcecie – tylko dlatego, że czerwony człowiek podpisał kawałek papieru i dał go białemu człowiekowi? Skoro nie posiadamy świeżości powietrza i połyskiwania wody, jak możecie je kupić? Czy możecie odkupić bawoły, gdy ostatni padnie zabity?
Rozważymy wasze życzenie. Wiemy, że jeśli nie sprzedamy wam naszej ziemi, to pewnie biały człowiek przyjdzie z bronią i weźmie sobie naszą ziemię. My jesteśmy dzicy. Biały człowiek posiada dziś władzę i sądzi, że jest Bogiem, do którego należy ziemia. Jak człowiek może posiadać swą matkę?( …)
Wiemy to, co biały człowiek  może pewnego dnia dopiero odkryje – naszym Bogiem jest ten sam Bóg. Sądzicie, że Go posiadacie – tak jak chcecie posiąść naszą ziemię – ale to jest niemożliwe. On jest Bogiem ludzi – zarówno czerwonych jak i białych. Ta ziemia jest Mu droga, więc ranić ziemię, to znaczy lekceważyć jej Stwórcę.
Jeśli sprzedamy wam naszą ziemię, kochajcie ją tak, jak my ją kochaliśmy; troszczcie się o nią, jak my troszczyliśmy się o nią, przez pamięć tej ziemi zachowajcie ją taką, jaką jest, gdy ją zabieracie. I całą waszą siłą, waszym duchem, waszym sercem zachowajcie tę ziemię dla waszych dzieci i kochajcie ją – jak Bóg kocha nas wszystkich…”
            Jak się to dzieje, że wódz, podobno prymitywnego plemienia, czerpie ze skarbca mądrości swego ludu myśli, które dopiero przecierają sobie drogę do świadomości Europejczyka czy Amerykanina XXI wieku?
Skąd ów człowiek zna prawdy, które uznajemy za dorobek chrześcijańskiej myśli? A może jest to kolejny przejaw chrześcijańskiej arogancji i pychy, że przypisujemy sobie mądrości, które chociaż znalazły swoje miejsce w chrześcijańskim zwiastowaniu, jednak wcale nie biorą z niego początku?
Dlaczego większość chrześcijan nie ma żadnego szacunku dla ziemi i przyrody? Czy Jezus uczył nienawiści do natury? Skąd w uczniach Nauczyciela z Nazaretu poczucie wyższości względem świata przyrody?
Wiele pytań rodzi się w związku z lekturą zacytowanego przemówienia indiańskiego wodza. Aby odpowiedzieć na wszystkie, trzeba by było poświęcić bardzo wiele czasu. Niemniej na pewno, niektórym z problemów przez nie poruszonych, warto poświęcić chociażby kilka zdań.
W podkreślaniu swej inności od stworzonego świata przyrody, ludzie Zachodu, którzy przyjęli chrześcijaństwo, przeoczyli fundamentalną dla swej egzystencji prawdę: „ Ukształtował Pan Bóg człowieka z prochu ziemi i tchnął w nozdrza jego dech życia. .. (1 Mż 2,7) ; „ W pocie oblicza twego będziesz jadł chleb aż wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; …” (1Mż 3,19).
Bez wątpienia człowiek jest jedynym stworzeniem z wyraźnie odciśniętym znamieniem boskości. Będąc dzieckiem Boga jest jednak równocześnie najlepszym dzieckiem przyrody. Związki człowieka z naturą sięgają daleko głębiej aniżeli konieczność życia w środowisku roślin i zwierząt. Dlatego przyroda nie powinna być przez człowieka za wrogie środowisko, które ze swej istoty jest mu obce. Wręcz przeciwnie, bez przyrody człowiek nigdy nie stał by się tym czym jest, najdoskonalszym ze stworzeń.

Czy mając tą świadomość człowiek może nazwać siebie koroną stworzenia? Raczej nie. Chociażby z tego powodu, że w żadnej z ksiąg Starego i Nowego Testamentu nie znajdzie się ani jednego tekstu, w którym zwrot „korona stworzenia” odnosiłby się do człowieka.

Jeśli jednak zarezerwowaliśmy sobie ów tytuł, wydaje się, że królewskiemu stworzeniu korona niestety zsunęła się ze skroni. Pycha chodzi bowiem przed upadkiem. To znaczy, że każdy król nawet w politycznym wymiarze, musi stracić swą koronę, jeśli zapomni na czym polega istota władania.

Najgłębszą istotą panowania jest miłość realizująca się w służbie. Tekst: „ Uczyńmy człowieka na obraz nasz, podobnego do nas i niech panuje nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad bydłem, i nad całą ziemią, i nad wszelkim płazem pełzającym po ziemi” (1Mż. 1,26) nie jest jedynym, odnoszącym się do stwórczych zamierzeń Boga względem działalności człowieka i jego miejsca na ziemi. Znajdziemy też inne. Np. „ I wziął Pan Bóg człowieka i osadził go w ogrodzie Eden, aby go uprawiał i strzegł.” (1Mż. 2,15).

Wszelka działalność człowieka w polu jego życiowej przestrzeni nosi zatem na sobie wyraźne piętno powołania do służby. Ma w sobie coś z uprawiania i doglądania. Człowiek na ziemi powinien nie tylko pracować, tworzyć kulturę, ale także pilnie strzec miejsca swojej egzystencji przed wszystkim co mogłoby temu miejscu zaszkodzić. Można powiedzieć inaczej, a mianowicie, że człowiek w pewnym sensie jest gospodarzem ziemi i tylko o tyle jest koroną stworzenia, o ile czuje się odpowiedzialny za istnienie każdego gatunku, zarówno ze świata roślin, jak i zwierząt.

Niestety ludzie Zachodu, przyjąwszy judeochrześcijańskie dziedzictwo religijne i kulturowe, nie tylko wykluczyli ze wspólnoty z Bogiem i ze sobą wszystkie inne żywe istoty, które nie należą do ich rodzaju, ale rozwinęli nawet w sobie przeświadczenie, że Bóg uczynił całą resztę istot po to, aby im służyły.

Przeciętny Polak nie potrafi dostrzec, że świergocący wróbelek radością swego śpiewu, pomimo krótkiego życia, oddaje chwałę Stwórcy. Arogancja, z jaką traktujemy przyrodę, swą przyczynę bez wątpienia posiada w mylnej interpretacji biblijnego poselstwa na temat roli człowieka na ziemi oraz przypisaniu sobie przez chrześcijan tytułu „korony stworzenia”.

Tymczasem Ewangelia Jezusa Chrystusa uczy zgoła innego stosunku do świata przyrody. Jezus co prawda nie zajmował się tzw. ekologią, głównie jednak z tego powodu, że był zainteresowany innym problemem. Nauczyciela z Nazaretu przede wszystkim obchodził stosunek człowieka do wszystkiego co ziemskie, a więc w perspektywie zbawienia bezwartościowe. Wszelka własność prywatna może przecież być źródłem zniewolenia i nieszczęścia. Dlatego najpierw trzeba troszczyć się o Królestwo Boże i jego sprawiedliwość, a inne rzeczy, potrzebne do codziennego życia, zostaną dodane. Jeśli zatem człowiek musi czegoś używać, to zawsze z umiarem, z wewnętrzną wolnością dziecka Bożego. Ludzkość ma prawo korzystać z kopalnych darów ziemi, hodować zwierzęta i zbierać z pól rośliny, ponieważ jest jej to niezbędne do życia i rozwoju, dzięki któremu może ograniczyć ludzkie cierpienie i nieszczęście. Musi jednak znać granicę swojej ekspansji, a jest nią odpowiedzialność za powierzone jej szafarstwo.

Bóg ofiarował człowiekowi ogród Eden, aby go uprawiał i strzegł. Człowiek musi jednak dostrzegać, że ziemia nie jest jego własnością, tym bardziej żaden skrawek ziemi nie jest własnością jakiegokolwiek narodu! Absolutnie wszystko, co ludzkość posiada, ma dzięki Bożej dobroci. A jeśli łączy się z tym jeszcze chrześcijańska świadomość powołania przez Jezusa Chrystusa do miłości realizującej się w służbie na rzecz bliźniego, trzeba sobie pokornie uświadomić, że absolutnie każdy dar, jaki Bóg wkłada w człowieczą dłoń, dany jest nie dla samolubnego używania, ale ku przekazaniu go bliźnim. To dotyczy wszystkiego: szczególnego uzdolnienia, umiejętności wykonywania jakiejś pracy, chleba położonego w kuchni, ale także lasów, pól, zwierząt i czystego powietrza.

Człowiek jest tylko powiernikiem, mający powierzony mu dar ofiarować dalej. Dlaczegóż zatem własnym dzieciom, które częstokroć bywają przez rodziców kochane miłością tak wielką, że aż ślepą, współczesny człowiek z premedytacją kradnie świat pachnących lasów, łąk i śpiewających przestworzy? Dzieci mają przecież takie samo prawo do świata, jak rodzice! W ogrodzie Eden (o czym warto pamiętać) nic nie jest własnością człowieka. Ogród jest Boży. Ludzka powinna być służba.

Chciałbym zakończyć pochwałą stworzenia, którą ułożył św. Franciszek z Asyżu „ Pieśń o Słońcu” w przekładzie Leopolda Staffa.

Najwyższy, wszechpotężny dobry Panie,
Twoja jest sława, chwała i cześć, i wszelkie błogosławieństwo.
Jedynie Tobie, Najwyższy, przystoją,
A żaden człowiek nie jest godzien nazwać Ciebie.
Pochwalony bądź, Panie, z wszystkimi swymi twory,
Przede wszystkim z szlachetnym bratem naszym, słońcem,
Które dzień stwarza, a Ty świecisz przez nie;
I jest piękne i promienne w wielkim blasku;
Twoim, Najwyższy, jest wyobrażeniem.
Pochwalony bądź Panie, przez brata naszego, księżyc, i nasze siostry, gwiazdy;
Tyś ukształtował je w niebie jasne i cenne, i piękne.
Pochwalony bądź, Panie, przez brata naszego, wiatr,
I przez powietrze i czas pochmurny i pogodny, i wszelki,
Przez które dajesz tworom swoim utrzymanie.
Pochwalony bądź, Panie, przez siostrę naszą, wodę,
Co pożyteczna jest wielce i pokorna, i cenna, czysta.
Pochwalony bądź, Panie, przez brata naszego, ogień,
Którym oświecasz noc,
A on jest piękny i radosny, i silny, i mocny.
P
ochwalony bądź, Panie, przez siostrę naszą, matkę ziemię,
Która nas żywi i chowa
I rodzi różne owoce z barwnymi kwiaty i zioły.
Pochwalony bądź, Panie, przez tych, co przebaczają dla miłości Twojej
I znoszą słabość i utrapienie.
Błogosławieni, którzy wytrwają w pokoju,
Gdyż przez Ciebie Najwyższy, będą uwieńczeni.
Pochwalony bądź, Panie, przez siostrę naszą, śmierć cielesną,
Której żaden człowiek żywy ujść nie może;
Biada tym, co konają w grzechach śmiertelnych;
Błogosławieni, którzy znajdą się w Twej najświętszej woli;
Bowiem śmierć wtóra zła im nie uczyni.
Chwalcie i błogosławcie Pana, i czyńcie Mu dzięki,
I służcie Mu z wielką pokorą.”

 Biskup Waldemar Pytel