• Rok troski o stworzenie. Stanowisko Synodu Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP – otwórz >>>
  • Wybór tekstów Światowej Federacji Luterańskiej, dotyczących troski o stworzenie – otwórz >>>
  • 2019 – rokiem troski o stworzenie – otwórz >>>

Kazanie wygłoszone przez ks. bpa Marcina Hintza na Synodzie Diecezji Wrocławskiej KEA
w RP, dnia 19 października 2019 roku

Drogie Siostry i Drodzy Bracia w Jezusie Chrystusie,

historia Noego inspiruje wszystkie pokolenia. Uczymy się o niej na lekcjach religii, na szkółkach niedzielnych, rysujemy i budujemy arkę, i wiemy, że to się wszystko dobrze skończyło. Pan Bóg wybrał Noego i jego rodzinę, uratował wszystkie zwierzęta przed wielką zagładą. Bo ludzie czasów Noego byli źli. Żałował więc Pan, że uczynił człowieka na ziemi, bo widział, że podłość ludzi na ziemi jest wielka i że wszystkie ich zamiary ciągle były złe – tacy byli ludzie czasów Noego. Tak ich zapamiętaliśmy z biblijnego przekazu, choć nie znamy ani jednej osoby, ani jednej historii z tych, którzy zostali starci z powierzchni ziemi, bo miarka się przebrała. I przez wszystkie pokolenia mówi się o nich „ludzie czasów Noego”. A jak powiedzą w przyszłości o nas? „Ludzie czasów Trumpa i Putina”, a w Polsce „ludzie czasów Kaczyńskiego”? A może ktoś powie „ludzie czasów Grety Thunberg” – uratowali świat przed zagładą, uratowali świat przed potopem, bo ich podłość nie była aż tak wielka i zamiary nie były aż tak złe, jak ludzi czasów Noego. Wyobrażamy sobie jak żyli tamci ludzie, choć nikogo z nich nie poznaliśmy osobiście, nie znamy żadnej historii, żadnej relacji. Wiemy tylko, że Bóg powiedział: „Stop! Dosyć! Podłość jest zbyt wielka i skłonności są tylko ku złemu”.

Jacy mogli być tamci ludzie? Czy się kłócili? Czy nienawidzili? Czy chcieli pokonać Boga budując wieżę Babel? Nie wiemy… Pewnie żyli tak, jak my, załatwiając swoje mniejsze lub większe interesy, tocząc ze sobą walki, tworząc frakcje. Rozpierała ich duma, buta i pycha – tak jak nas dzisiaj. Może dotyczyło to również społeczności ludzi wiary tamtych czasów – bo nic nie wiemy o tym, żeby Bóg nie miał z nimi jakiejś relacji. Wiara w Boga była wtedy czymś powszechnym, zrozumiałym, a więc i oni żyli, wierzyli, ale, tak jak czytamy to później w Liście Jakuba, ich wiara nie przynosiła żadnych dobrych uczynków. Nie współpracowali ze sobą ku dobremu, ale byli podli. Tak! Tego słowa używa właśnie Biblia – byli podli.

A my? Czy nie załatwiamy, tak jak oni, swoich małych lub dużych interesów? Nie toczymy walk? Nie tworzymy frakcji, także w Kościele? A diecezje – zamiast ze sobą współpracować, często tylko rywalizują o to, która jest lepsza. „Ten dostał kolejny order, a ten był kolejny raz w radio, a ja biedny nic nie mam”. Czy tak też nie jest w parafiach, gdzie tworzymy pewne grupy interesów i nie potrafimy zrozumieć drugiego człowieka, choć znamy jego narrację, historię jego życia? Dostajemy sygnały ostrzegawcze tak samo jak ludzie czasów Noego. Pan Bóg cały czas wysyła do świata swoich proroków, sygnalistów, by ci ostrzegali przed nieszczęściem, przed kolejnym potopem. Po to zostawił nam Bóg w Biblii opis potopu dla następnych pokoleń, by było to memento, by to potrafiło przestraszyć i by ludzie się upamiętali. To straszny obraz, jeśli go poważnie weźmiemy.

Przed pięcioma laty wszedł na nasz rynek film, pt. Noe: wybrany przez Boga. Podczas jednych z pasyjnych rekolekcji w Sopocie postanowiliśmy puścić młodzieży i dzieciom właśnie ten film, wyreżyserowany przez Aronofsky’ego z Russellem Crowe’m w roli Noego. Jeden z chłopców tak głęboko wczuł się w tę narrację, że zasłonił swoje oczy i musiał wyjść z projekcji, bo zobaczył – jak powiedział – że to przecież może zdarzyć się naprawdę, że potop, to nie jakaś dawna historia sprzed tysięcy lat, ale coś, co może być realne. Już nigdy więcej nie puściłem tego filmu na rekolekcjach, żeby nie straszyć dzieci. Ale tamto doświadczenie pokazuje, że my, dorośli, z takim wielkim dystansem podchodzimy do biblijnych obrazów, a dzieci przeżywają je całą swoją egzystencją, całym swoim jestestwem. A my? My przechodzimy nad tekstem, jako teologowie bawimy się w jakieś pojęcia, warstwy redakcyjne, powiemy, że coś nie do końca jest prawdziwe, bo tu niby ktoś napisał, że tylko 15 łokci, a tutaj wszystko miało być zalane… Ale nie o to chodzi! Chodzi o to, żeby wejść w biblijną historię i zapytać się, czy w nas potop, jego perspektywa, budzi lęk? Czy bierzemy pod uwagę, że i nas mogą zalać wody potopu? 40 dni potopu to oczywiście symbol – czterdziestka tak ważna dla biblijnych opisów. Ale moc tego opisu powinna nam powiedzieć, że jeśli my nadal będziemy tak trwać, jak ludzie czasów Noego, jako ludzie epoki postprawdy, fake newsów, hejtu, nienawiści, to może tak, za ileś pokoleń, nas opiszą, zapominając o Trumpie, Putinie, czy Grecie. Ale w pamięci zostanie ogromna nienawiść, którą generuje współczesny świat, współczesna kultura, popkultura, kultura wirtualna, w której tak wielu się wydaje, że są zupełnie anonimowi, więc mogą swoją podłość wylewać na Boże stworzenie, na cały świat. Ponieważ jest nas tak wielu wydaje nam się, że to, co robimy, jest anonimowe również jeśli chodzi o stworzenie. Skoro to nie my tylko Chińczycy i Amerykanie wszystko produkują i emitują całą masę gazów cieplarnianych, to czy ja będę palił plastik w piecu, czy nie będę segregował śmieci, to przecież nie ma znaczenia. A wieczorem usiądę do komputera, zaloguję się anonimowo i znowu będę pisał o innych, by w sobie samym poczuć się lepszym.

To, że potop się wydarzył raz, nie znaczy, że nie może się wydarzyć ponownie, choć Pan obiecał później, dając znak tęczy, że tego nie uczyni. Ale jeśli spojrzymy, Drodzy, nie do pierwszej, ale do ostatniej księgi Biblii, do Apokalipsy, to zobaczymy, że może nas spotkać coś znaczenie gorszego niż potop. Nie będzie to trwało 40 dni, ale może 40 lat będziemy się błąkać jak lud wybrany po pustyni. Może będzie nam dane żyć w takich czasach, że będziemy musieli pościć 40 dni i 40 nocy, bo będzie to jedyny sposób na przetrwanie. Może będzie nam dane przeżyć coś znacznie gorszego niż potop. Może nie nam bezpośrednio, ale ludziom żyjącym na tym świecie, przeżyć odwrotność potopu – czyli brak wody, suche studnie, suche rzeki, przeżyć ogień, pożary, tajfuny, które zmiotą wszystko z ziemi, bez względu na to, co my, ludzie, będziemy próbowali przeciwstawić temu, jako naszą technikę. Wydaje nam się, że możemy zapanować nad światem, nad naturą i wszystko będzie jakoś dobrze.

Gdy słyszymy o klimatycznych zmianach, tak wielu teologów, z różnych Kościołów, mówi słowa: „To jest niemożliwe, bo Bóg po potopie obiecał, że to się już nie wydarzy”. Ale powiedział, że to On tego nie zrobi, ale nigdzie nie jest napisane, że to my, ludzie, mali, podli, nie uczynimy tego z naszą planetą, nie zalejemy jej wodą, wtedy, gdy roztopią się lody, gdy Grenlandia nie będzie już nimi pokryta, gdy nie pozostanie nam nic innego jak z wybrzeża po prostu uciekać. I kto pozostanie? Kto będzie Noem, tym, który da nadzieję światu? Czy ta młoda dziewczyna ze Szwecji? Czy ktoś z nas? A może Noe dzisiejszych czasów jeszcze się nie narodził? Może rzeczywiście muszą przyjść wielkie wody, żebyśmy wszyscy otrzeźwieli. Ale tamci nie otrzeźwieli, mimo że wiedzieli. Może otrzeźwiejemy, gdy już będzie za późno. Nasz zbuntowany współwyznawca, niedoszły ewangelicki duchownych Fryderyk Nietzsche, wielokrotnie mówił, że sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu, że nabywamy mądrość wtedy, gdy jest już ona nam niepotrzebna. Albo inaczej, że nabywamy mądrość po czasie, po wszystkim, przed samym końcem, przed końcem dnia, gdy już nic z tą mądrością uczynić nie możemy. Nie wiemy, czy to jest już ten moment, w którym nic dla świata uczynić nie możemy i czeka nas potop, czy też jeszcze możemy coś uczynić? Nie sami, ale tylko wtedy, gdy zaufamy, że wspólna modlitwa, wspólnotowe działania, wspólne świadectwo, mogą coś dać. Bo jeśli będziemy kroczyć w pojedynkę, to zostanie tylko Noe.

Tekst, który dzisiaj przeczytałem, nie kończy się dobrze, bo nie wszystko, co jest w Biblii, ma dobre zakończenie. My możemy zmienić nasz świat – tamci tej szansy nie wykorzystali. Nie zaprzepaśćmy tego, co nam Pan powierzył, spróbujmy w tym świecie przyjąć to, że to Bóg jest Panem świata, a nie my, że dał nam ogród do uprawiania, a nie do panowania i chce, abyśmy w Jego Kościele nie byli pełni zazdrości, w społeczeństwie nie byli pełni nienawiści i obłudy, w świecie nie byli zazdrośni, że inni lepiej mają, ale żebyśmy potrafili coś wspólnie zrobić z Jego błogosławieństwem.

Amen.